Pip,
pip! Pip, pip! Budzik zadzwonił, informując Eleanor, że nadszedł 10 sierpnia. Dziewczyna stwierdziła, że nie chce jej się
wstawać, ale przypomniała sobie jaki to dzień. Przecież Jack miał z nią iść do
biblioteki! Doprowadziła się do porządku i przez pół godziny szykowała ubranie.
W końcu wybrała szare legginsy oraz miętową bluzkę bez rękawów i zeszła do
kuchni. Pomieszczenie było nowocześnie urządzone. Czarny i biały zdecydowanie
dominowały, ale detale były w pomarańczowej barwie. Kate podała jej kanapki z
szynką, więc dziewczyna usiadła na krześle i zabrała siędo jedzenia. Wtedy
usłyszały dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę.- powiedziała
ciocia.
To był Jack.
- Dzień dobry.- uśmiechnął
się.
„ Ma bardzo ładny uśmiech”, pomyślała El pochłaniając drugą kanapkę.
- Cześć Jack!- Kate
odwzajemniła uśmiech- Eleanor jest już prawie gotowa. Może wejdziesz?
- Dziękuję.
Korytarz o beżowych ścianach
prowadził do kuchni, oddzielonej od salonu pół ścianką.
- Hej.
- Cześć.- odpowiedziała.
Pociągnęła ostatni łyk herbaty, sięgnęła po
swoją torbę i odwróciła się w stronę chłopaka.
- Gotowa?- zapytał.
Pokiwała głową. Ruszyli do
wyjścia. Założyła szarą bluzę i czarne baletki.
- Pa ciociu! Nie czekaj na
mnie z obiadem, bo wrócę dzisiaj później.- przyjaciele wymienili
porozumiewawcze spojrzenia.
- Do widzenia!- zawołał Jack.
- Cześć!- usłyszeli
przytłumiony głos ciotki.
Wyszli na zewnątrz i skierowali się w stronę biblioteki.
Słońce przyjemnie grzało w plecy, a wszędzie unosił się zapach pięknego,
letniego poranka. To wszystko sprawiało, że uśmiech sam cisnął się dziewczynie
na usta.
- Ze mnie się śmiejesz?-
spytał po chwili milczenia chłopak, któremu również udzielił się ten nastrój.
- Nie.- odparła chichocząc,
co nie brzmiało zbyt przekonująco.
- Na pewno?
- Tak. Zmieńmy temat.- zaproponowała- Z kim rywalizujesz w zawodach?
- Z Lukiem, Connorem i
kilkoma chłopakami z innych klubów.
- Ehmmm… Lubię Luke’a.
Przystojny jest.- zażartowała.
- Ej! A ja to co?!- obruszył
się.
- No dobra. Ciebie lubię
bardziej.- przyznała.
Po drodze rozmawiali o wszystkim i o niczym. Jak prawdziwi
przyjaciele, którymi zresztą byli. Stanęli przed biblioteką. Był to ogromny, zabytkowy
budynek, cały we freskach. Eleanor uważała,
że pochodził z Baroku, ale nie mogła być pewna. Na portalu widniała inskrypcja Hermanna Hesse:
„Jedynie miłość nadaje sens życiu. Dlatego im bardziej będziemy zdolni do miłości, tym bardziej sensowne będzie nasze życie”
Weszli do środka.
- Dzień dobry proszę pani!-
zawołała.
- Witaj, moja droga.-
szczupła sylwetka Anaice wyłoniła się zza jednej z kolumn, których było tam
pełno- A kto to?
- To jest Jack. Chciałby
pomóc dzisiaj w porządkach.
- W takim razie najpierw
posegregujcie nowe książki, a potem powiem wam co dalej.- powiedziała i szybko
się ulotniła.
- Trochę dziwna.- stwierdził
chłopak.
- Zwykle taka nie jest. Może ma zły dzień?
Zabrali się do roboty. Szło im całkiem nieźle. Byli w
połowie, kiedy zrobiła się 11.00 i przyszedł czas na drugie śniadanie. Usiedli
przy jednym ze stolików w czytelni. Znowu zaczęli rozmawiać.
- Byłaś kiedyś w którymś z
tych pomieszczeń?- spytał w pewnym momencie Jack, wskazując drzwi po ich lewej.
- Nie. Nie wolno tam
wchodzić. Możemy przebywać tylko w głównej sali i czytelni.
- Dalej! Zobaczymy co tam
jest- zaproponował i zerwał się z miejsca.
- No… Nie jestem pewna czy
to dobry pomysł…
- No chodź, będzie fajnie…
- Niech ci będzie.- uległa.
Jack sprawdził czy nikt ich
nie widzi. Zakradli się do drzwi i cicho je otworzyli. Stały tam regały ze
starymi, grubymi książkami. Przez zasłony wpadało tylko trochę światła. Na
gładkiej posadzce stały małe stoliki i krzesła wyłożone poduszkami. Postanowili
wejść do środka.
- Widzisz? Nic ciekawego.
Możemy już wracać?- El była wyraźnie zniecierpliwiona.
- Zaczekaj- odparł.
Podszedł do jednej z półek i
zdjął z niej jakąś książkę.
- Jakie piękne okładki!-
zawołał- Spójrz, ta jest pozłacana!
Eleanor podbiegła, by lepiej
się przyjrzeć, ale po drodze potknęła się, upadła i nacisnęła na jedną z płytek
podłogowych.
- Nic ci nie je…? Oooh!-
krzyknął chłopak.
Po chwili doszedł do siebie
i pomógł dziewczynie wstać. Wtedy ona też to zobaczyła. Otóż fragment jednej ze
ścian przesunął się ukazując duże, dziwne lustro.
***
Miało
ono złotą ramę ozdobioną motywem pnączy. Na samej górze widniał srebrny, lekko
niebieski, lśniący sztylet.
- Czy to jest ukryta
kamera?- zapytała Eleonor.
- Szczerze wątpię, ale kto
ich tam wie?- odpowiedział Jack.
Dziewczyna podeszła do
lustra i zawołała zdziwiona.
- O matko!
- Co się stało?- spytał
zaniepokojony chłopak, po czym sam zamarł w bezruchu, spoglądając w lustro.
Wyglądali inaczej niż
normalnie. On wyglądał jak prawdziwy wojownik. Kremowa koszula ze złotymi
wzorami, brązowe spodnie i ciężkie buty z klamrami, a do tego skórzany pas i
miecz w pokrowcu nadawały mu charakteru. Ale dopiero, kiedy spojrzał na El
szeroko otworzył oczy. Miała na sobie elegancką, błyszczącą suknię bez
ramiączek w kolorze brzoskwini. Jej włosy były pofalowane i upięte w wysoki
kok, a na twarzy widać było delikatny makijaż. Wszystko to sprawiało, że
wyglądała tak pięknie, jak świeży pączek kwiatu
- To jakaś magia, czy co?-
mówiąc to dziewczyna dotknęła lustra.
Jej ręka przeniknęła przez
jego powierzchnię. Zanurzyła drugą dłoń. Ona także zatopiła się w środku.
- Wygląda na przejście.
Zobaczmy dokąd prowadzi.- zaproponowała.
- Teraz tak mówisz, a co
było przed chwilą?- zauważył- Bałaś się, że ktoś nas przyłapie.
- Daj spokój.
- Ok. Pójdę pierwszy.
Wziął rozpęd, skoczył i
zniknął we wnętrzu przedmiotu. Przez chwilę się nie pokazywał. Eleanor zalała
fala strachu.
„A jeśli coś mu się stało?”, pomyślała.
Wzięła się w garść,
odetchnęła głęboko i wolno podeszła do tajemniczego przedmiotu. Nagle coś
chwyciło ją za rękę i zanim się obejrzała, z towarzyszącym temu przeraźliwym
wrzaskiem, znalazła się po drugiej stronie lustra.
Hej! Mam nadzieję, że się podobało. Czekam na wasze
opinie. Następny rozdział dodam mniej więcej za tydzień, chociaż nie wiem czy
mi się uda.
Zuzanna SweetieM
Super ;)
OdpowiedzUsuńGenialne pisz dalej :-)
OdpowiedzUsuń