Drugi blog

Mój drugi blog
link: Szalone Życie Sp. z o.o.

sobota, 18 października 2014

Rozdział 1

- W dziale piątym nie ma tamtej książki! – oznajmiła Eleanor.
Miała 14 lat, długie, rude włosy i zielone oczy. Mały, zgrabny nos i wąskie usta oraz delikatne rysy twarzy sprawiały, że wyglądała jak aniołek. Ale to tylko pozory. W rzeczywistości miała niezły charakterek. Ponadto była jedną z najlepszych w swojej grupie wiekowej w klubie łuczniczym. W każde wakacje jeździła do cioci na całe 2 miesiące. Wtedy pomagała w bibliotece pani Anaice Anderson. Tak było i wtedy.
- Sprawdź jeszcze w siódmym! – powiedziała właścicielka biblioteki.

Dziewczyna zawsze uważała, że ta kobieta jest bardzo miła… i ładna. Jej zgrabna sylwetka z gracją i ostrożnością wykonywała nawet najmniejsze ruchy. Złociste włosy, najczęściej spięte klamrą i szare oczy przyprawiały dziewczynę o dreszcze.
- Znalazłam, proszę pani! – zawołała El.
Ostrożnie zeszła z drabiny jeżdżącej pomiędzy regałami i podbiegła, aby podać powieść bibliotekarce.
- Dziękuję. – powiedziała pani Anderson.
- Nie ma za co.
- Jutro także przyjdziesz mi pomóc?
- Oczywiście. Dowidzenia.
- Dowidzenia.
Eleanor pobiegła po swoje rzeczy i podeszła do drzwi wyjściowych. Przeszła przez nie i  poczuła przyjemną, letnią bryzę. Świeże powietrze przepełniało jej płuca. Stwierdziła, że przejdzie się zamiast dzwonić po ciocię. W końcu słońce świeciło tego dnia tak pięknie, że żal było nie wyjść na zewnątrz. Ciocia Kate mieszkała na wsi , więc dziewczyna mogła rozkoszować się ślicznymi widokami. Była sympatyczną, młodą kobietą o także brązowych, sięgających do ramion włosach i błękitnych oczach. Po drodze El rozmyślała co będzie robić po obiedzie.

 „ Na pewno wyjdę na ogród”, pomyślała. „ Może Jack będzie w domu?!”.

Szła dalej z takim pozytywnym nastawieniem. No właśnie, Jack… Podkochiwała się w tym piętnastoletnim, szczupłym brunecie już od ponad roku. Miała nadzieję, że z wzajemnością, ale na razie byli tylko przyjaciółmi. Często spędzali ze sobą czas. Dzięki temu widziała jego wyczyny związane z walką wręcz. Zbliżała się do celu, w związku z czym przyspieszyła kroku. Na rogu piaszczystej drogi stały dwa niewielkie domki. Oba o białych ścianach, z czarnymi dachówkami i dosłownie obsiane kwiatami. W tym po prawej mieszkała jej ciocia, a po lewej Jack i jego rodzice. Rozejrzała się po otoczeniu. Pola, gdzieś w oddali las, słońce grzejące bez przerwy. Tak bardzo chciała zostać, pójść na spacer. Zatrzymała się przed jasnobrązową furtką , westchnęła i weszła na podwórko.

***

Gdy tylko przekroczyła próg dotarło do niej głośne szczekanie psa. Chwilę później , kilka kroków przed sobą zobaczyła włochatą mordkę Berry’ego. Mały Cavalierek o donośnym głosie ubóstwiał się z nią bawić. Nie ważne w co. Ona też to lubiła. Pogłaskała go i weszła na korytarz.
- Ciociu! Już wróciłam! – zawołała.
- No wiesz co? Ja właśnie się szykowałam, żeby po ciebie jechać! Mogłaś chociaż wysłać mi sms’a.- ciotka nie była do końca zadowolona.
- Przepraszam. – powiedziała dziewczyna – Następnym razem tak zrobię. Obiecuję.
- No dobrze w takim razie umyj ręce i siadaj. Zaraz będzie obiad.- stwierdziła Kate.
           
            Po posiłku zielonooka przebrała się w sukienkę w kwiaty i, tak jak postanowiła, wyszła na ogród. Wzdłuż jasnobrązowego płotu ciągnął się niewielki sad. Owoce, te na drzewach, jak i leżące na ziemi, miały soczyste barwy. Cały obszar obrastała równo przycięta trawa. Po prawej stronie znajdowała się huśtawka, z siedzeniem okrytym miękką poduszką. Po drugiej stronie płotu, na ogródku sąsiadów  układ był bardzo podobny. Również rosły tam drzewka owocowe, ale zamiast huśtawki widać było różnokolorowe kwiaty. Oprócz tego na środku posesji z kosiarką mocował się Jack. Wiatr lekko rozwiewał mu włosy, miał na sobie jasnoniebieski T-shirt, dżinsy i czarne trampki. Zauważył Eleanor i podszedł do niej.
- Hej.- rozpoczął rozmowę przez płot.
- Cześć.
- Co u ciebie? Znowu byłaś w bibliotece pani Anderson?- zapytał.
- Tak. Jutro też tam idę. W końcu ma przyjść dostawa. Ktoś musi to wszystko poukładać.- odparła.
- Spoko. Wiesz- zawahał się -od jutra przygotowujemy się do zawodów. To dla mnie bardzo ważne i… Tak się zastanawiałem czy nie chciałabyś przyjść i popatrzeć. To będzie dopiero o 17.00.
            Nagle dziewczyna posmutniała.
- Niby tak, ale wydawało mi się, że ostatnio nie masz dla mnie zbyt dużo czasu. I to niekoniecznie przez treningi.- zauważyła.
- Ja…- wydawał się lekko zakłopotany.
            Jednym zwinnym ruchem przeskoczył przez płot
- Posłuchaj mnie El. To nie tak, że już cię nie lubię, tylko… Wiem! Wynagrodzę ci to. Jutro przez cały dzień będę pomagał z tobą w bibliotece. Zobaczysz!
Spojrzała na niego niepewnie, a on wziął jej dłonie w swoje.
- Zobaczysz…- powtórzył.
Jego niebieskie oczy dziwnie zalśniły w promieniach zachodzącego słońca. Wydawał się szczery.
- Dobrze.- pokiwała głową- No dobrze.
- Świetnie!- powiedział i wrócił na swój ogród- To do jutra o 9.00!
-Pa!

Eleanor  wróciła do środka i ciężko opadła na fotel. Kate oderwała się na chwilę od swojej gazety i zapytała:
- Coś się stało?
- Ehem. Jack się stał.
            Potem dziewczyna obejrzała film, zjadła kolację i postanowiła, że położy się wcześniej. Pożegnała się z ciocią i ruszyła po schodach na górę.


Cześć! Sory, że trochę krótki, ale to jest dopiero wprowadzenie. Mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie ( dla was to jedno kliknięcie, a dla mnie motywacja) i do następnego posta!
Zuzanna SweetieM

2 komentarze:

  1. No i co mówiłam że przyda ci się korektorka a ty nie nie nie! Co to ma być Proszę pani tyle błędów??? "Do widzenia" pisze się tak a nie "Dowidzenia" ! Albo powtórki "wtedy" tuż obok siebie. NO CO TO MA BYĆ???!!!!



    Rozdział fajny [ i masz się zgodzić na pracę korektorki( usługi darmowe:D) bo jak nie to koniec naszej przyjaźni:) :)]

    OdpowiedzUsuń