Drugi blog

Mój drugi blog
link: Szalone Życie Sp. z o.o.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 3



- Weszli- wyszeptała Anaice Anderson spokojnie, lecz z nutą podekscytowania do dziwnego przedmiotu przypominającego lusterko.
Jednak zamiast jej odbicia widać w nim było twarz mężczyzny w średnim wieku. Miał kasztanowe włosy i zielone oczy. Oprócz zmarszczek dookoła oczu i jednej na czole wyglądał dość młodo.
- Jak to? Pozwoliłaś im?- zapytał z lekkim wyrzutem.
- Nie do końca… Nie chciałam ich tam zaprowadzić. Wolałam, żeby sami znaleźli przejście, ale nie myślałam, że stanie się to tak szybko- stwierdziła z rezygnacją.
- No cóż… Prędzej czy później musiało się tak stać.
- Tylko obiecaj mi, że będziecie ich chronić.
- Oczywiście! Przecież wiesz Anaice, ile to wszystko dla nas znaczy…
- Tak, masz rację. Nie powinnam się tym aż tak bardzo przejmować. No dobrze. Muszę już kończyć. Trzeba ustalić wszystko z resztą- mówiąc to ruszyła do drzwi, wyszła na zewnątrz i zamknęła je na klucz.
- Jasne. Do zobaczenia- mężczyzna spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu krzywy grymas.
- Pa, James- powiedziała kobieta, wyłączyła urządzenie i schowała je do torebki.
***
Pani Anderson zapukała do drzwi domu Katerine Hophared. Po chwili zostały one gwałtownie otworzone, a w nich stanęła gospodyni.
- Och, Anaice. Dobrze, że przyszłaś. Czekaliśmy na ciebie, tak jak prosiłaś- powiedziała- Wejdź proszę.
Znalazły się w przytulnym salonie o beżowych ścianach z brązową kanapą, dużym telewizorem i stolikiem do kawy nakryty brązowym obrusem. Nie brakowało również różnego rodzaju roślin. Na kanapie siedzieli już rodzice Jacka: Annalena i Leonard. Anaice usiadła obok nich.
- Chciałabym żebyście tu przyszli, ponieważ muszę z wami poważnie porozmawiać- oznajmiła.
- Czy coś się stało?- zapytała z niepokojem Anne.
- Nie do końca. Chodzi o to, że Jack i Eleanor  przeszli przez portal.
- Co?- zdziwił się Leo.
- Też byłam zaskoczona. Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi, ale… Ciekawość zwyciężyła- odparła pani Anderson.
- Tylko… Co teraz zrobimy?- zaczęła się zastanawiać Kate.
- Spokojnie. Skontaktowałam się już z Mellą i Jamesem. Czy mogłabyś zadzwonić jeszcze do rodziców Eleanor?- poprosiła.
- Oczywiście- odpowiedziała ciotka.
- Dobrze. Pójdę już, bo jestem umówiona zostało pół godziny.
- My też już pójdziemy- stwierdziła Lena.
Po ich wyjściu Kate od razu wybrała numer telefonu.
- Halo?- ze słuchawki wydobył się kobiecy głos.
- Gabriella? Tu Kate. Jest z tobą Edward?
- Tak. O co chodzi?- zapytała.
- Jack i Eleanor. Przeszli przez portal.
- Już?! Tak wcześnie?!- zawołał Ed- Nawet ich na to dobrze nie przygotowaliśmy! Jest jakiś plan?
- Na razie żaden.
- Jak to?!- krzyknęli chórem.
- Już rozmawiałam z Anaice. Zresztą z  An i Leo też- oznajmiła spokojnie Kate.
- No cóż… Kiedy mamy przyjechać?- spytała Gabriella.
- Jak najszybciej.
- Ok. Będziemy za jakieś 4 godziny. Koło 15.00.
- Świetnie. Cześć.
- Cześć.
Katerine przerwała połączenie i usiadła na kanapie. Miała nadzieję, że ta historia nie skończy się nieszczęściem.



Hej! Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale musiałam ogarnąć drugiego bloga. Do tego dochodzi jeszcze szkoła i… No wiecie o co chodzi. Jak widać zaczynają się tajemnice. Komentujcie, polecajcie i… Do następnego posta!
Kolorowa Czytelniczka